O mnie

Niedaleko pada jabłko od bazylii...

W ogrodzie rodziny Żyłów w poznańskich Plewiskach można poczuć zapach anyżu, tymianku, melisy i mięty.

Rukola, portulaka warzywna i czerwona bazylia rosną w w szklarni na specjalnych stołach.

Historia ogrodnicza rodziny zaczyna się jednak kilka pokoleń wstecz.
Pierwszym ogrodnikiem  w rodzinie Żyłów był Franciszek, bohater Wielkiej Wojny. Za życia Herr Franz Żyła zadbał o zieleń miejską m.in.  Berlinie i uczestniczył w nasadzeniach Al. Niepodległości.

Pieniądze, które Franciszek  zarobił wykorzystał  m.in. na zakup działki  przy ul. Żwirowej w Poznaniu .

W 1917 r. Franciszek jako wcielony podczas wojny żołnierz niemiecki pilnował rosyjskich jeńców wojennych. Nie mógł on patrzeć na to jak Rosjanie zbierają jabłka w „Rosyjski sposób”, otrząsając drzewa z owoców Aby więc przeszkolić pracowników wspiął się  na jabłoń aby pokazać, jak profesjonalista zbiera owoce. Pokaz niestety nie powiódł  się: Herr Żyła spadł z drzewa, a wypadek okazał się śmiertelny. Niemcy docenili ten czyn przyznając Franciszkowi Krzyż Żelazny. „Gedenktafel”, a list z podziękowaniami zdobi ścianę domu Żyłów do dziś.

Dziedzictwo jego Franciszka zostało przekazane najmłodszemu synowi Marianowi, który w latach 30-stych terminował i uczył się u ogrodnika Fenglera z Piątkowa.

Tuż przed wojną Marian został jednak powołany do wojska tym razem polskiego . Jako młody oficer kawalerii walczył m.in. nad Bzurą, ogrodnictwo przy ulicy Żwirowej zostało przejęte przez Niemców. Niemka, która dostała gospodarstwo Mariana była miłośniczką i hodowczynią hiacyntów.

Po kapitulacji Warszawy Marian wrócił do domu, do Poznania gdzie dowiedział się, że nie jest już właścicielem swojego gospodarstwa ogrodniczego. Jednak Niemka, która przejęła ogrodnictwo doceniła wiedzę oraz pracowitość  a także nowoczesne podejście Mariana do prowadzenia ogrodnictwa. Został on więc u siebie „zarządcą”. Wspomnieć należy, że po wojnie, kiedy ogrodnictwo wróciło z powrotem do rąk Mariana, jeszcze długi czas utrzymywał on kontakt ze swoją „niemiecką szefową” wymieniając się doświadczeniami.

To tu na ul. Żwirowej podczas wojny Marian poznał swoją żonę Marię, która została skierowana do pracy.

W 1946 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn Aleksander. Marzeniem Aleksandra wcale nie było ogrodnictwo czy praca na roli. Pragnął on zostać kawalerzystą, jednak przez pochodzenie jego marzenie nie miało szans by się spełnić.

Podczas nauki w VI LO w Poznaniu Aleksander poznaje swoją przyszłą żonę Jadwigę i oboje postanowili studiować Ogrodnictwo w Poznaniu na Akademii Rolniczej.

W 1970 roku Marian postanowił kupić najstarszemu synowi działkę przeznaczoną pod ogrodnictwo na ul. Akacjowej (obecnie Hiacyntowej)

Przez pierwsze lata Aleksander skupił się na hodowli kwiatów: goździków, frezji czy chryzantem.

Aleksander i Iga uprawiali też różne warzywa. I znów przewrotna historia zatoczyła koło. W latach 90-tych podczas dostarczania towaru na ówczesnym targu tzw. Bema Igę zaczepił Peter – przedsiębiorca z Niemiec.  Był on zainteresowany nawiązaniem współpracy z producentami warzyw i ziół z Polski. Spotkanie zaowocowało długoletnią współpracą i przekształceniem ogrodnictwa w specjalistyczne gospodarstwo produkujące zioła.

Każdego tygodnia świeże zioła takie jak bazylia, tymianek, mięta czy melisa i wiele innych dostarczane były do sklepów w Berlinie.

W gospodarstwie uprawiane były kapryśna i trudna w uprawie bazylia a także kolendra, tymianek, portulaka, mięta, melisa, oraz wiele często nie spotykanych w Polsce w ówczesnych czasach zioła.

Według ogrodników Polacy są bardzo konserwatywni w kuchni.
Przyprawiają swoje potrawy koperkiem, pietruszką czy czosnkiem.

Programy kulinarne, które zaczęły pojawiać się w Polsce pod koniec lat 90-tych były pocieszeniem dla ogrodników. Kiedy w TV w jednym z programów pojawiła się sałatka z sałaty rzymskiej od razu handlowcy zaczęli się interesować tym warzywem. W Poznaniu przez długi czas świeże zioła z ogrodnictwa rodziny Żyłów można było kupić w nieistniejących już marketach Piotr i Paweł

materiał powstał na podstawie artykułu z Głosu Wielkopolskiego, którego autorami byli: NATALIA MAZUR, ŁUKASZ CYNALEWSKI.

A ja? Nigdy nie myślałam by kontynuować dzieło pradziadka, dziadka czy rodziców. Praca w ogrodnictwie wydawała mi się bardzo trudna i ciężka dla kobiety. W latach kiedy dorastałam nie było jeszcze nowoczesnej mechanizacji czy technologii. Większość prac wykonywało się ręcznie. Dlatego też postanowiłam swoje życie zawodowe związać z zupełnie innymi branżami. Jako absolwentka UAM Instytutu Filozofii, później Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu kierunku marketing oraz absolwentka studiów MBA swoje życie związałam z pracą w kilku znanych na rynku światowych koncernach gdzie zarządzałam marketingiem czy sprzedażą znanych na rynku  produktów, spożywczych, farmaceutycznych czy alkoholowych. Jednak ogrodnictwo zawsze było w moim sercu. Ponad piętnaście lat temu byłam pomysłodawcą i założycielem pierwszego na rynku polskim miesięcznika o branży i dla branży ogrodniczej - Biznes Ogrodniczy, którego jestem redaktorem naczelnym i wydawcą. Jak widać historia znów zatoczyła koło - wybrałam pracę w biznesie a wróciłam do ogrodnictwa - chociaż nie produkcyjnego. Ogrodnictwo jest moją pasją, zarówno to codzienne - takie jak opieka przesadzanie, mnożenie czy pielęgnacja roślin domowych jak i wiosenno-letnie - związane z pracą w ogrodzie. W moim ogrodzie zasadą jest: im bardziej dziko i naturalnie tym lepiej. Mój ogród odwiedzają ptaki, owady a stałym mieszkańcem są jeże.  Stawiam na gatunki, które są mało wymagające, dostosowane do regionu w którym mieszkami. Cenię naturę, dlatego jednym z elementów mojego ogrodu jest kwietna łąka. W biznesie cenię sobie uczciwość i szczerość a jako poznanianka z dziada pradziada - słowo ma dla mnie wartość większą niż wór złota. W branży ogrodniczej odwiedziłam większość producentów produktów ogrodniczych. Zwiedziłam firmy produkujące nawozy, wędrowałam po torfowiskach czy uczestniczyłam w maszynowym przesadzaniu drzew w szkółkach. Co roku odwiedzam największe targi ogrodnicze w Europie, skąd czerpię wiedzę i inspiracje. Uczestniczyłam jako prelegent czy trener w wielu wydarzeniach, kongresach czy szkoleniach dla branży. Byłam pomysłodawcą Forum Branży Ogrodniczej, które doczekało się aż siedmiu edycji. Każdego dnia żyję w zgodzie z naturą a wolny czas spędzam grając na gitarze, jeżdżąc konno czy podróżując.